Bóg zaprasza i nawołuje do nawrócenia zwłaszcza teraz, w świętym czasie Wielkiego Postu. Jest ono absolutną koniecznością. Bóg mówiąc nam o nawróceniu chce nam przekazać, że istnieje inne życie, po tym naszym ziemskim epizodzie, życie, do którego każdego dnia zmierzamy. Nie wolno nam jednak drogi do tego życia zagubić, a współczesny człowiek tak często o tym zapomina.
Bóg objawia się nam jako ktoś najbliższy, Ojciec i brat. Bóg jest źródłem i celem naszego życia, nie zależy mu na naszej klęsce, ale na naszym dobru. Niestety każdy nasz grzech, odejście od Boga to zejście z tej drogi prowadzącej do prawdziwego życia. Jezus, daje nam kolejną szansę. Zobaczmy ile już ich było w naszym życiu, ale może w którymś momencie będzie to już ta ostatnia szansa, ostatni raz. Może będzie to ten ostatni rok naszego życia.
Kto ma się nawrócić? Nie raz mówimy w konfesjonale: „Nie mam grzechów”. Kiedy przychodzi nam taka myśl weźmy sobie do serca słowa z 1 Listu św. Jana: Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy.
Czas Wielkiego Postu, to czas pokuty i odwrócenia się od popełnionych grzechów. Uznaję w sobie niedoskonałość, potępiam zło i chcę je odrzucić. Człowiek ma w sobie zniszczyć wszystkich bożków, których sobie postawił w drodze do Boga. Człowiek nawracający się i czyniący pokutę nie poprzestaje na unikaniu zła, chce także czynić więcej dobra, iść do przodu, a na pierwszym miejscu w swoim życiu chce postawić Boga.
Greckie słowo METANOIA oznacza pokutę i wielką tęsknotę człowieka, by zbliżyć się do Boga. Ten powrót do Boga dzisiaj daje nam Sakrament Pokuty, dobrze przeżyty i przygotowany. Warto zapytać się o nasze spowiedzi, czy nie raz nie jest to taka formalność religijna lub przykry obowiązek, który co jakiś czas trzeba odbyć. Może nie raz mobilizacją jest jakaś kartka do podpisania przez spowiednika, rodzinna uroczystość religijna w kościele, ślub albo pogrzeb.
Czy nasza spowiedź jest dobrze przygotowana, bo tylko ona tak naprawdę da nam duchowy pożytek. Przypomnijmy sobie warunki dobrej spowiedzi. Najpierw rachunek sumienia, nie raz pytam nawet starszych penitentów, czy przed spowiedzią taki rachunek sumienia zrobili, bywa tak, że nawet nie wiedzą co to jest. Bez dobrego rachunku sumienia, nie ma dobrej spowiedzi. Warto sobie sięgnąć do książeczki czy drukowanych w rozmaitych formach rachunków sumienia. Taki przykład zamieszczamy w niniejszym numerze Nauczyciela Ewangelii. Zawarte tam pytania czy podpowiedzi pomogą nam uświadomić sobie co w moim życiu jest jeszcze złe, niedoskonałe, nad czym muszę jeszcze popracować. Czy nie tylko przestrzegam Bożych i kościelnych przykazań, czy unikam grzechów głównych i powszednich, czy już realizuję rady ewangeliczne. Czy moje myśli, słowa i uczynki są podobne do samego Chrystusa.
Dobrej spowiedzi musi towarzyszyć żal za grzechy i ich szczere wyznanie, bez kamuflażu. Na pewno każdy z nas przeżył w swoim życiu niejedną „dobrą spowiedź”, kiedy przy kratkach konfesjonału pozostawiłem cały swój grzech, w całej jego pełni. Nie możemy też od kratek konfesjonału odejść bez postanowienia poprawy i pragnienia zadośćuczynienia Bogu i bliźniemu. Zadośćuczynienie to nie tylko sakramentalna pokuta, ona jest tylko znakiem tego co ma się dziać w moim sercu, czyli naprawienia drugiemu krzywd, jeśli takie względem niemu popełniliśmy.
Bóg działa w sakramencie pokuty, jak mówi papież Franciszek nie jak urząd celny, lecz szuka wszelkich dróg by człowiekowi przebaczyć. Jezus, jako spowiednik, kiedy widział skruchę grzesznika, mówił po prostu: „Idź i nie grzesz więcej”. Papież wskazuje, jak ważne jest to, by uklęknąć przy kratkach konfesjonału, sam zresztą czyni to wiele razy na oczach innych ludzi. Klęknąć przed kapłanem, który w tym momencie występuje w konfesjonale In persona Christi, chociaż nie raz wcale nie jest świętszy od klęczącego penitenta. To wszystko pomoże nam postawić mocniejszą tamę złu, jakie wyrządza każdy grzech.
Nie raz pytamy, dlaczego mam wyznawać małe, nieistotne według nas grzechy. Pamiętajmy, nikt nie rodzi się wielkim grzesznikiem, człowiek rodzi się jako małe, niewinne dzieciątko, a grzesznikiem staje się na ile pozwoli szatanowi wniknąć i opanować siebie. Przykład pierwszych rodziców w raju, byli niewinni, ale odwrócili się od Boga, sami chcieli stanowić w życiu co jest dobre, a co złe. Wiemy, jak się to skończyło. Grzech tylko na początku jest słodki, jak jabłko zerwane w raju. Potem pojawiają się konsekwencje grzechu, który niszczy człowieka. Szatan, który jest głównym sprawcą grzechu nigdy nie chce szczęścia człowieka, ale jego zniszczenia. Tylko pełna harmonia z Bogiem daje radość i pełnię szczęścia. Dlatego Bóg chce naszego nawrócenia, bo chce naszego szczęścia.